Początkowo, po incydencie w parku i
utracie zęba byłam tak wściekła, głównie na właściciela psa,
który mnie gonił, że chciałam jakiegoś zadośćuczynienia. Kiedy
okazało się, że jedynym rozwiązaniem, które zagwarantuje mi
odzyskanie mojego uśmiechu sprzed tego wypadku jest założenie
implanta zębowego, postanowiłam, za namową mamy, znaleźć jakąś
kancelarię adwokacką, która podjęłaby się mojej sprawy.
Wiedziałam, że nie jest to jakaś wielka wina właściciela
nieszczęsnego psa, ale skoro implanty są dość drogie uznałam, że
nie powinnam wydawać swoich pieniędzy na ten zabieg. Ja nie byłam
przecież niczemu winna.
Zaczęłam przeglądać w internecie
oferty różnych kancelarii i w końcu znalazłam panią adwokat,
która chciała zająć się moją sprawą. Moim celem było tylko i
wyłącznie uzyskanie od właściciela psa środków na implant oraz
pokrycie kosztów związanych z działaniem kancelarii. Pan od psa
chyba miał wyrzuty sumienia, ponieważ okazało się, że kiedy
tylko dostał pismo od pani adwokat, zgłosił się do niej i wyraził
chęć pokrycia wszelkich kosztów. Tak więc całą sprawę udało
się załatwić dość polubownie i nie miały miejsca żadne
niepotrzebne nieprzyjemności. Cieszyłam się, że wszystko poszło
tak sprawnie, ponieważ chciałam mieć już to wszystko za sobą.